piątek, 30 grudnia 2016

Nowy rok, który będzie tylko raz

To już niedługo. Nowy Rok. Wielu z nas wiąże z nim nadzieje.

Inni obawy. Obietnice,postanowienia,marzenia mieszają się z bąbelkami szampana. A ja chcę tylko jednego. To będą wyjątkowe dni, nigdy się nie powtórzą.Czas je wykorzystać. Dobrze wykorzystać. Nie obiecuje sobie,że nie będę się kłócić. Jaki to ma sens,skoro na pewno czasem puszczą nerwy. Jednak obiecuję, że będę się kłócić mądrze. Lub mądrzej. Chcę delektować się smakiem kawy, czasem spędzonym z wartymi tego czasu ludźmi. Chcę czuć, że żyję, bo mam tylko jedno życie. Ten czas jest szansą, którą chcę wykorzystać. I tego Wam życzę!

czwartek, 22 grudnia 2016

Święta, święta

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia
życzę Wam
pogodnych, radosnych i magicznych Świąt 
spędzonych tak, jak chcecie! 
Merry Xmas!!! Ho ho ho!
Frohe Weihnachten!

Źródło: Female-teka

środa, 21 grudnia 2016

Czas zaprogramować kobiety

Od sześciu lat staram się dystansować od polityki. Zbyt dużo w niej widziałam, żeby ją szanować. Jednak nie mogę milczeć w momencie, gdy kobiety są programowane przez pomysły polityków PiS. 

Najpierw zaczęła się burza wokół antykoncepcji. Zakaz przeprowadzania aborcji, ograniczenie dostępu do antykoncepcji. Kobiety wyszły na ulicę, pokazać swoją siłę. Były przeciwne tym zmianom, co nie dziwi. Rzucono im, jak ochłap, propozycję tzw. gwałcikowego i paru groszy za urodzenie upośledzonego dziecka. Jakby złe wspomnienia i trudne decyzje załagodziły drobne sumy pieniędzy. W końcu można nas, najwyraźniej w opinii rządzących, tak łatwo kupić. 
Ostatnio czytałam jeszcze ciekawszy projekt ustawy, autorstwa Beaty Mazurek. Dotyczył on samotnych matek. Cały artykuł można znaleźć tutaj http://aszdziennik.pl/116441,koniec-problemu-samotnych-matek-projekt-beaty-mazurek-przewiduje-ze-beda-dostawac-meza-z-urzedu
Według projektu każda samotna matka ma zostać obdarowana mężem z urzędu. Rejestr takich szczęściarzy ma prowadzić urząd stanu cywilnego. Kobieta dostanie 500 zł na męża i będzie zwolniona z opłaty ślubnej. Dzięki temu kobieta będzie mogła mieć więcej dzieci i załapie się na 500 zł na drugie i kolejne dziecko. Problem samotnych matek ma zniknąć do końca 2017 roku jeśli ustawa wejdzie w życie. A co z kobietami, które z założenia nie chcą wychodzić za mąż? Jest wiele kobiet, które wolą żyć same niż z kimś byle jakim. Czasem mam wrażenie, że kobiety są postrzegane jako maszynki do robienia dzieci. Nic lepszego nie może ich spotkać w życiu niż masowa produkcja dzieci. Rządzący wracają do zaściankowego sposobu myślenia i postrzegania kobiet. Panie i Panowie, jesteśmy czymś więcej niż dziecięcym automatem. I zasługujemy na coś więcej, niż na mężów z urzędu. 

piątek, 16 grudnia 2016

Madonna, dziękuję!

Nigdy nie byłam fanką Madonny. Była dla mnie artystką bez większego talentu wokalnego. Lubiła prowokować, co było niewłaściwe na tamte czasy. Dziś jej dziękuję. Dziękuję za słowa, które padły podczas rozdania nagród Billboard 2016 Women in music. Jestem wdzięczna za słowa prawdy - nie ma równości między kobietą, a mężczyzną. Kobiety powinny się szanować, budować swoją wartość nie przez pryzmat mężczyzny, ale przez pryzmat samej siebie. Przez wartość, którą reprezentuje. Przez siłę, którą ma w sobie. 
Kobiety były, są i pewnie jeszcze długo będą postrzegane, jako te, które wspierają mężczyzn. Nie dlatego, że chcą, że są im potrzebne. Dlatego, że tak uważają mężczyźni. To jest ich zdanie, pod które musimy się dostosować. Nie, nie musimy. Właśnie w tym momencie powiedzmy głośne NIE.
To co mnie poruszyło w wyznaniu Madonny to przyznanie się do seksualność. Kobietom nie wypada się do tego przyznać. Tam, gdzie otwarcie mówiono o seksualności, m.in. w serialu "Seks w wielkim mieście", te obszary były wyśmiewane przez mężczyzn, ale niestety również przez kobiety. 
Stańmy i powiedzmy - nie jesteśmy przedmiotami. Jesteśmy kobietami. Mamy swoją seksualność. Tą podmiotową, nie przedmiotową. Tą, którą należy szanować. Tą, którą mamy prawo pokazać! Bez jakiegokolwiek wstydu. 

Źródło: www.facebook.com/madonna

czwartek, 8 grudnia 2016

Rok razem

Nawet nie wiem, kiedy ten czas przeleciał. Już rok jestem z Wami! 

365 dni, a nawet 374. I 78 postów. A co więcej, ponad 14 000 wyświetleń. Dużo? Mało? Dla mnie każde wyświetlenie ma znaczenie. Każdy jeden czytelnik. Chciałam z całego serca podziękować za ten rok i życzyć nam kolejnych lat. Mam nadzieję, że to co piszę, jest dla Was interesujące, inspirujące, przydatne. Wszystkiego dobrego. Zaczynamy kolejny rok razem! 

wtorek, 6 grudnia 2016

Frontem do mam. Czy na pewno?

W miastach i miasteczkach powstaje coraz więcej kawiarni dla rodziców z dziećmi. Czy na pewno są one dostosowane do potrzeb rodziców i ich maluchów?

W zeszłym tygodniu poszłam do jednej z kawiarni w niewielkim miasteczku. Miejsce poleciła mi koleżanka, która ma dwójkę dzieci. Zapewniała, że miejsce jest fantastyczne - duży pokój zabaw, miejsce na wjazd z wózkiem. Postanowiłam tam się przejść razem z dzieckiem. 
Faktycznie, w kawiarni między stolikami bez problemu mogłam przejechać wózkiem, były krzesełka do karmienia i bawialnia. Oczywiście pojawiło się też ALE i to duże. Kawiarnia mieściła
się w starej kamienicy, gdzie wejść trzeba po dość stromych schodkach. Kiedy już wdrapałam się z wózkiem napotkałam kolejną przeszkodę - drzwi. Jedno skrzydło w ogólne się nie otwierało. Wózek musiałam przepchnąć przez wąskie przejście. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Za drzwiami znajdował się przedsionek z kolejnymi drzwiami, już bezpośrednio prowadzącymi do kawiarni. Niestety w przedsionku stały, jak w magazynie, krzesła i stoliki, które latem są wystawiane przed kawiarnią. Także pozostało mało miejsca, aby spokojnie obrócić wózek. Było trochę szarpaniny, żeby w ogóle dostać się do kawiarni. Ostatnią niemiłą niespodzianką był fakt, że nie mogłam podgrzać jedzenia dla dziecka w mikrofalówce, ponieważ nie było potrzebnego sprzętu.
Po kilku dniach pojechałam do Poznania, żeby spotkać się z inną koleżanką. Zabrałam ze sobą również synka. W pierwszej kawiarni, do której weszła właścicielką była mama czwórki dzieci. Tam także była bawialnia dla dzieci, miejsce na wózki i mikrofalówka. Bez problemu podgrzałam obiad dla synka. Jednak tutaj także pojawiło się ALE. Toaleta była maleńka i bez przewijaka. Dziecko przewinęłam na sedesie. Dziękowałam za to, że tylko zrobił siusiu. 
Potem pobiegłam na płytę Starego Rynku na spotkanie z koleżanką. Miałyśmy problem z wyborem kawiarni, do której mogłabym bez problemu wjechać wózkiem, a nie wciągać go po schodach. Znalazłyśmy takie miejsce. Przestrzenna kawiarnia, więc wózek też bez problemu się zmieścił. Tutaj już nie było bawialni, co mnie osobiście na razie przy 10-miesięcznym maluchu nie jest bardzo potrzebne. Jednak tutaj też nie było przewijaka. A moje dziecko wymagało większych zabiegów pielęgnacyjnych, niż poprzednio. Miałam ze sobą przewijak w postaci ceratki. I w tym momencie wiele mam pewnie się oburzy, ale położyłam ceratę w łazience na podłodze. Pod główkę położyłam maluchowi zwinięty sweterek i tak go przewijałam. Synek był już za duży, żeby na leżąco zmieścić się na sedesie. 
Tyle się mówi obecnie, żeby wychodzić z dziećmi do restauracji czy kawiarni. Powstają specjalne miejsca dla rodziców z dziećmi, ale jak widać, część z nich wcale nie jest dostosowana do zaspokojenia tych podstawowych potrzeb, chociażby do przewinięcia dziecka. A szkoda! 

czwartek, 24 listopada 2016

Turcjo, broń zgwałcony, nie gwałcących

W tym tygodniu do tureckiego parlamentu wpłynął projekt, który ma ochronić gwałcicieli przed więzieniem. Kosztem ich ofiar. 

Według agencji Bianet, co 10 minut w domu tureckim dochodzi do przemocy - bicia, gwałtów, urągania. Kobiety w Turcji są coraz odważniejszy i nie godzą się na takie traktowanie. Niestety rząd w Turcji ich głosem się nie przejmuje. 
W tym tygodniu do parlamentu tureckiego wpłynął projekt, który tak naprawdę chroni oprawców przed więzieniem. Według ustawy, gwałciciel uniknie kary więzienia jeśli poślubi swoją nieletnią ofiarę. Rodzice mogą zgodzić się na takie małżeństwo nawet bez zgody dziecka. Na razie w tureckich więzieniach znajduje się ok. 3 tys. gwałcicieli-pedofilów. 
W kraju petycję sprzeciwiającą się temu projektowi podpisało 600 tys. osób. Ludzie wyszli na ulicę wyrazić swoje rozgoryczenie. Inne kraje powinny stanąć po stronie kobiet w Turcji. Czy chcielibyśmy, aby nasze zgwałcone córki budziły się każdego rana obok swojego oprawcy? Czy taka kobieta będzie czuła się bezpiecznie? Oczywiście, że nie! Jej zdrowie i życie będzie w ciągłym zagrożeniu, a godność upokorzona. Jak ma się ten projekt ustawy do faktu, że Turcja była jednym z krajów, które przyznały kobietom prawo wyborcze? 
Istambuł, fot. Female-teka

niedziela, 13 listopada 2016

Ameryka nie jest gotowa na kobietę prezydenta?

Po ostatnich wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych wiele osób nie wierzyło. Jak Donald to zrobił? Natomiast wiele kobiet pytało - czy Ameryka nie jest gotowa na prezydenta-kobietę? 

Zróbmy małe porównanie. Hilary ma doświadczenie w polityce. Donald nie. Hilary jest osobą raczej kulturalną. Donald raczej nie. Hilary wie, co oznacza dyplomacja. Donald raczej nie. Dwie różne postaci. Co się stało, że tak doświadczona w polityce, w porównaniu do Trumpa, Hilary Clinton przegrała? Czy Ameryka, która była gotowa na Afroamerykanina w Białym Domu, nie jest gotowa na kobietę? 
Osobiście nie zgadzam się z tą tezą. Uważam, że raczej ludzie chcą pokazać swoje rozczarowanie tzw. klasą polityczną. Nie potrzebują teoretyków z doświadczeniem. Potrzebują populistycznych sloganów, które niekoniecznie zmienią ich rzeczywiste życie. Czasem wolimy słuchać bajek, niż realnych możliwości. I tak było w tym przypadku. 
Historia pokazała, że jest wiele wybitnych kobiet, które rządziły. Margaret Thatcher, Angela Merkel, królowa Elżbieta II, Ellen Johnson-Sirleaf, Cristina Fernandez de Kirchner, Dalia Grybauskaite, Dilma Rousseff, Atifete Jahjaga, Catherina Samba-Panza, Michelle Bachelet czy Marie-Louise Coleiro Preca. Oczywiście przykładów jest więcej. Te kobiety pokazały, czy pokazują, że są w stanie rządzić, zdobyć zaufanie. Może inna kobieta by mogła stanąć na czele Stanów Zjednoczonych? Może ktoś nowy? Może nie akurat Hilary Clinton?
Hilary Clinton. Źródło: www.twitter.com

poniedziałek, 7 listopada 2016

Kobieta - czego właściwie chce?

Każdy zna początki. Motylki w brzuchu, obietnice, zapewnienia. A potem przychodzi życie. Codzienne. Bez wielkich słów i obietnic. Z ciszą. 

Często rodzina patrzyła na mnie, jak większość społeczeństwa, z perspektywy czy mam chłopaka czy nie. Jak nie to znaczy, że jest ze mną coś nie tak. Moje życie stanie się wartościowe, kiedy będę mieć kogoś na stałe. Najlepiej męża. Dobrego męża. Czyli nie bijącego, nie pijącego. Reszta się nie liczy. 
I na pewno wiele kobiet zna historię typu spotkali się, zakochali, on obiecywał, mówił, że będzie dbać, kochać itd. Przychodzi dzień ślubu, mijają dni. Ciche dni. Bez wspólnych rozmów, bez motyli w brzuchu. A nie daj Boże kobieta miałaby się poskarżyć. Przecież nie bije, nie pije. Słyszymy "faceci tacy są - egoistyczni, chcą spokoju i seksu". Dbają o dom, samochód. O kobietę też. Przecież chodzą do pracy. Czego ta kobieta jeszcze chce? Czego jeszcze oczekuje? Przecież nie piję, nie biję, pracuję. Czego kobieta chce? Aby ją słuchano. Aby o nią dbano. Aby poświęcić jej chwilę. Docenić, że staje na głowie, że słucha, że dba. Dba o wszystko i o wszystkich. Chce być bohaterem w każdym calu, w każdej dziedzinie. Chce nie zawodzić. Chce coś zbudować. No właśnie, ona chce nie samej obecności, że ma faceta w domu. Chce partnera. Czyli chyba chce za dużo. 

wtorek, 1 listopada 2016

Kiedy odchodzi ten ktoś...

1 listopad nigdy nie należał do moich ulubionych dni. A od siedmiu lat sprawia o wiele więcej bólu, niż kiedykolwiek...

Te dni będę pamiętać do końca mojego życia i o jeden dzień dłużej. Telefon dzwonił jakoś głośniej. Powietrze było jakieś inne, ale takie samo. 
W lipcu byłam w bibliotece, przygotowywałam materiały do pracy licencjackiej. Pomyślałam o Monice. Razem studiowałyśmy. Była dla mnie kimś ważniejszym, niż tylko koleżanką ze studiów. Jednak w ostatni roku nie miałam dla niej zbyt dużo czasu. Rzuciłam się w wir pracy i stowarzyszeń. Miałam do niej jechać na tygodniowe wakacje. Albo chociaż weekendowe. Miałyśmy znowu wyszukiwać ulubionych piosenek, robić składanki, dyskutować o książkach. Wiedziałam, że była na weselu w weekend, więc nie chciałam dzwonić do niej w poniedziałek. Miałam zadzwonić we wtorek, po powrocie z biblioteki. Telefon wyrwał oderwał mnie od książek. Monika zginęła w wypadku samochodowym wraz ze swoim chłopakiem. Swoim wymarzonym chłopakiem. 
Copyright by Female-teka
Jeździłam do jej rodziców, żeby po prostu z nimi być. W sierpniu miałam znowu ich odwiedzić. Mieszkali blisko morza. Dlatego też od nich miałam jechać do mojego najlepszego przyjaciela, Maćka. Wraz z żoną i synkiem pojechali na pierwsze wakacje nad morze. Na miejsce nie dojechali. Zginęli ok. 50 km ode mnie. 
Po roku odszedł nagle mój dziadek. Wiadomo, wiek, zdrowie już gorsze. Jednak jeszcze nie byłam na to gotowa. Nie byłam także gotowa na śmierć kolejnej koleżanki ze studiów - Karoliny. Spotkałyśmy się dwa tygodnie przed jej wypadkiem. Jak zawsze w biegu byłyśmy obie. Poszłyśmy porozmawiać, myjąc jednocześnie kubki. Pamiętam, jak Karolina powiedziała, że po mojej obronie magisterki musimy w końcu na spokojnie wypić kawę. Teraz na spokojnie odwiedzam jej grób. Jej i jej synka. Dlaczego? Ponieważ inny kierowca wypił i wsiadł za kierownicę. On żyje. 
Minęło tyle lat. Niby nie widziałam szansy na podniesienie się z tego wszystkiego. Miało to być niemożliwe. Podniosłam się. Silniejsza. Wiem, że oni są gdzieś blisko. Wszyscy, którzy odeszli - moje babcie i dziadkowie, moi przyjaciele - bliżsi i dalsi. Brakuje mi ich, bardzo. Jednak wiem, że są i zawsze będą. Kiedyś się spotkamy. I ta świadomość sprawia, że ból staje się mniejszy. Będziemy mieć czas, żeby się spotkać. W końcu. 

poniedziałek, 24 października 2016

Gotowanie zamiast gotowych

W sklepach jest mnóstwo ofert gotowych słoiczków z obiafkami dla dzieci. Gotowanie jest jednak alternatywą - łatwą i tańszą.
Kiedy wprowadzałam pierwsze warzywa do diety syna kupowałam słoiczki. Uważałam,że tam jest wyższej jakości marchewka czy ziemniak. Jednak,gdy trzeba było kupować coraz więcej słoiczków zaczęłam wpadać w panikę. Zupka,danie i owoc kosztowy dziennie ok. 13 zł. Czyli miesięcznie wychodziło ok 400 zł. Koleżanka namówiła mnie na gotowanie dla malucha. Kupiłam na rynku warzywa. U rzeźnika zaopatrzyłam się w indyka,kurczaka i wołowinę. Mama podrzuciła dla małego cielęcinę. Kupiłam też w Ikei zestaw pojemników na żywność. gotowego jedzenia dla dziecka. To nie oznacza,że gotowanie jest trudne.
Po zakupach wróciłam do domu i zabtałam się do gotowania. Makaron,ryż i kaszę gotowałam w jednym garnku. Natomiast każde mięso gotowałam oddzielnie z dodatkiem warzyw,które składały się na konkretnr dania. Kiedy mięso i warzywa były miękkie dorzyciłam do nich makaron albo ryż i wszystko wymieszałam za pomocą blendera. Potem jedzenie trafiało do pojemników, tak aby obiadek starczył na 1-2 dni. Każdy pojemnik opisałam pod względem pojemności. Na wieczku zaś oznaczyłam,jakie mięso lub ryba tam są.
 Po ostudzeniu pojemniki trafiły do zamrażalnika. I tak w 4 godziny ugotowałam 40 obiadów, które kosztowały ok. 100 zł. Nie ma czego się bać.

sobota, 22 października 2016

W co ubrać bobasa na zimę?

Każda młoda matka ma ten sam dylemat - czy moje dziecko nie zmarznie? Jak maluchy odczuwają chłód? 
Moja pediatra zawsze powtarzała, żebym ubrała dziecko w jedną warstwę więcej niż siebie. Pamiętajmy, że dziecko też jest takim człowiekiem jak my, więc potrzebuje tego co my - ciepłej kurtki, szalika, czapki, rękawiczek, wygodnych butów, które nie przemakają, ciepłych skarpetek i wygodnych ubrań. 
Małe dzieci nie przywiązują wagi do mody. A rodzice już tak. Osobiście zdziwiłam się, gdy zobaczyłam bluzeczki Burberry dla dziewczynek. Jakościowo wykonane z przytulnej bawełny, bardzo wygodne. Oczywiście, Burberry jest bardzo drogie, ale taniej można znaleźć ubranka m.in. na Allegro. 
Także Timberland ma fantastyczną kolekcję dla dzieci - puchowe kurtki z kapturem i polarkiem, bawełniane body z wygodnymi zapięciami, czy miękkie skarpetki. Firma kojarzy się z wysokimi cenami, ale oczywiście też można znaleźć ubranka w tańszej wersji, i to oryginalne! 
Dla mnie osobiście ciekawostką była firma Billiebush. Ich ciuszki bardziej skierowane są do małych modnisi - błyszczące aplikacje, falbanki, słodkie kolorki. Nie bójmy się ubrać naszych dziewczynek w szorty zimą. Wystarczą grube rajstopki pod spód. My też się tak ubieramy. 
Co do butów, pokochałam Crocs - nieprzemakalne, puchowe, wygodne w zakładaniu. A w dobre buty warto zainwestować. Są tańsze niż Geox, mają inny profil, ale szczerze polecam. 
Kurtka, body, sztruksy oraz skarpetki Timberland - fot. Female-teka.

Body Timberland - fot. Female-teka

Zimowce Crocs - fot. Female-teka

Zimowce Crocs - fot. Female-teka

Czapka, szalik i rękawiczki Billiebush - fot. Female-teka

Koszulka Burberry - fot. Female-teka

wtorek, 18 października 2016

Jednym dajmy, drugim zabierzmy

Szanowna Pani Premier!
Zapewne Pani nie spotyka się z problemami tzw. przeciętnej rodziny, którą reprezentuję m.in. moja rodzina. Jesteśmy młodym małżeństwem. Było nas stać na kredyt w złotówkach, kupiliśmy mieszkanie poza miastem, gdzie jest taniej, zamiast 40 m drogiej klitki w mieście. Mamy jedno dziecko. Obydwoje pracujemy za mniej niż średnia krajowa. Jednak dla Państwa jesteśmy za bogaci na dodatek na dziecko, na zasiłki. Za to musimy się dokładać do frankowiczów, rodzin z minimum dwójką dzieci, do przyszłych wynajmowanych mieszkań. Teraz planujecie Państwo podniesienie opłat za wodę, będzie droższy prąd, benzyna idzie drastycznie w górę. My jednak nadal będziemy za bogaci, żeby nam coś dać. Trzeba dać innym. Często tym, którzy nie pracują, bo nie chcą. Tym, co 500 zł wydają na kolejne raty pożyczek, zamiast na swoje dzieci. Tylko Pani Premier, ja powoli nie będę miała z czego im dać, nie będę miała z czego się dołożyć. A nadal będę za bogata, żeby mi pomóc. I nie jestem jedyną osobą z tego typu problemem. Jest nas więcej. O wiele więcej. Różni nas od tych, co są wspierani, że wiecznie kombinujemy, co zrobić, żeby było lepiej. A jak jest lepiej to nam dokładacie opłat. I znów musimy kombinować. Ale się nie poddajemy, bo nie możemy. Zrzucacie na nas cały ciężar swoich obietnic wyborczych. Dlaczego? My waszych obietnic nie składaliśmy, więc dlaczego mamy za nie płacić?! 
Proszę te słowa rozważyć.

wtorek, 11 października 2016

Stop obrzezaniu dziewczynek

Jak donosi UNICEF, każdego roku aż 3 mln kobiet są obrzezane. Dlaczego? Aby były czyste...w opinii mężczyzn. 

Już nawet dwuletnie dziewczynki są obrzezane. Bez znieczulenia. Bez wyjaśnień. Po prostu, dla czystości, dla idei. Dziewczynki, dziewczyny i kobiety w Afryce uważają, że jest to coś normalnego. Potraktować je jako przedmiot, dopasowany do męskiej wyobraźni i wymagań. Wierzą, że bez obrzezania nie znajdą męża. To jest najwyższe dobro - znaleźć męża. Męża, dla którego najważniejszą rzeczą jest czystość kobiety. Inaczej jest ona niegodna. Tylko kogo/czego jest niegodna? Człowieka, który ją sobie podporządkuje pod każdym względem? Który jest gotowy wystawić ją na ból dla pseudo godności? A co taki mężczyzna zrobi, aby być godzien kobiety, która tak się daje okaleczyć i przechodzi przez ból? Dlaczego matki tych dziewczynek, inne kobiety prowadzące je na obrzezanie godzą się na to, wystawiając siebie wzajemnie na poniżenie? Trzeba głośno powiedzieć, obrzezanie kobiety dla czystości nie jest zaprowadzeniem jej do godności, tylko do poniżenia. Musimy głośno mówić NIE wobec takich praktyk. Głośno i stanowczo! 

wtorek, 4 października 2016

Dofinansowanie in vitro - NIE!

Zapewne narażę się wielu osobom, które popierają dofinansowanie przez samorządu in vitro. Ja jestem temu przeciwna. Dlaczego?
Spadek urodzeń dzieci nie wróży niczego dobrego. Ale też sygnalizuje, jak wielki strach przed zajściem w ciąże tkwi w kobietach. Niepewność zawodowa, niewystarczające zarobki, brak wsparcia społecznego - to najważniejsze czynniki, które powstrzymują kobiety przed płodzeniem potomstwa. Pary zazwyczaj zabierają się za projekt dziecko grubo po 30. Wtedy uda im się dostać kredyt na mieszkanie, posiadają w miarę stabilną pracę. Wtedy też przychodzi zdziwienie - dlaczego nie możemy zajść. Powody są różne, ale do najczęstszych należą: spożywanie alkoholu (chociażby 1 piwo dziennie), zła dieta (nie mówię, że trzeba jeść kiełki, ale fast food-y niestety nie ułatwiają życia), brak ruchu fizycznego, stres. Przyznajmy sami przed sobą, ilu z nas wraca z pracy i zamiast iść chociaż na spacer zasiada przed telewizorem? Ilu z nas zamiast nawet samodzielnie upiec pizzę zamawia frytki, gotowe ciasto itd? A potem jesteśmy zdziwieni, że nie możemy być w ciąży! Oczywiście są przypadki związane z genetyką, problemami zdrowotnymi. Jednak pewien procent problemów sami stwarzamy i nie walczymy z nimi. Liczymy, że pomogą tabletki, zastrzyki czy in vitro. 
Często jest też tak, że chcemy dziecko w momencie, gdy okazuje się to wyzwaniem lub jest niemożliwe. Rozmawiałam z kilkoma parami, które od lat starają się o dziecko. Są niczym nie wyróżniającymi się ludźmi. Po pracy oglądają pasmo seriali, nie mają czasu ani ochoty na gotowanie, sport jest karą, a w weekend odprężają się przy grillu i piwku. Dziecko? Po trzydziestce. I tak już są przed 40. urodzinami. Niektórzy mają obecnie 35 lat. Kiedy marudzili, że to jest niesprawiedliwe, że zaszłam od razu w ciążę bez problemu, pytałam ich, czy teraz tak bardzo chcą dziecka, bo nie mogą go mieć. Wszyscy się oburzyli. Jak mogłam zadać tak bezczelne pytanie. Potem 75% z nich wróciło do mnie po kryjomu i przyznali mi rację. Część z nich ma dosyć starania się o dziecko - czekania na owulację, spowiadania się lekarzowi kiedy, gdzie i jak. Szukają ratunku w in vitro. Tu moje pytanie. Ile dzieci z domu dziecka szuka nowej rodziny? Kilkadziesiąt tysięcy! To nie są dzieci z rodzin patologicznych, sami nie muszą tworzyć patologii. To młodzi ludzie, którzy zasługują na miłość, a nikt ich nie chce, bo są z drugiej ręki! Koniecznie musimy mieć swoje dziecko. Ja osobiście powiedziałam mężowi, że jeśli nie będziemy mogli mieć swojego dziecka to chcę jakieś adoptować. Dlaczego nikt nie chce łaskawie spojrzeć na te dzieci? Dlaczego o nich zapominamy? 
Obecnie prowadzona jest dyskusja w Poznaniu na temat dofinansowania in vitro. Inne znajome małżeństwo, które skorzystało z in vitro i mają córkę, mówili, że płacili za całą kurację ponad 30 tys. zł. Sami zapłacili, bez wsparcia. I tu nasuwa mi się kolejne, brutalnie zadane pytanie. Widzę ludzi w bankach, którzy biorą kilka pożyczek, chwilówek, kredytów - na samochód, na wakacje, na święta. Czy nie można żyć skromniej, a wziąć kredyt na in vitro. Skoro moi znajomi płacili ponad 30 tys. zł to znaczy, że kuracja kosztuje tyle, co samochód. Wiem, brutalne porównanie. Cel jednak jest bardziej szczytny, niż gromadzenie konsoli, samochodów i ekstrawaganckich prezentów. Może zastanówmy się, co jest dla nas ważniejsze - mieć czy być? 

środa, 28 września 2016

Bananowo mi!

Za każdym czasem chodzi coś słodkiego. Oto przepis na pyszny i pożywny koktajl bananowy.
Składniki:
7 dojrzałych bananów
Pół torebki cukru waniliowego
szklanka mleka

1. Pokrój banany w grube plastry,a następnie zmiksuj np. za pomocą blendera. 
2. Do bananowej papki wlej mleko i ponownie uruchom blender. Jeśli koktajl będzie dla Ciebie za gęsty dolej trochę mleka.
3. Na koniec wsyp cukier waniliowy i wszystko wymieszaj. 

środa, 21 września 2016

Czarny protest

Prawem kobiety jest rodzenie dzieci. Kropka. Nieważne czy została zgwałcona. Powinna się cieszyć, że jest w ciąży. Przynajmniej tak zakłada projekt ustawy antyaborcyjnej. To nie jest jedyny mankament tego projektu. Każde poronienie ma być sprawdzane, czy kobieta nie przyczyniła się do śmierci dziecka. Pamiętam, jak byłam w ciąży. Ginekolog poinformowała mnie, że w pierwszym trymestrze występuje 60% poronien. Naturalnych. W kolejnym statystyka spada do 30-40%. Poronienie jest bardzo stresujące dla kobiety. Będzie jeszcze bardziej, gdy po utracie dziecka pojawitaj się prokuratur lub policja. Ciąża będzie owiana strachem. Czy takie poczynania prawne przyczynią się do przyrostu naturalnego? Wątpię. 
Przyłączam się do akcji #czarnyprotest.

poniedziałek, 19 września 2016

Love lemon pie!

W Polsce dobre ciasto to puszyste ciasto. A ja zakochałam się w tartach. Szczególnie tych orzeźwiających. 

Składniki na spód :
1 jajko
200 g mąki 
100 g margaryny lub masła 
2 łyżki cukru pudru 
1 cytryna 

Składniki na krem:
4 jajka
100 ml kremówki 
200 g cukru
Sok z 3 cytryn 

Składniki na syrop:
100 ml wody
2 cytryny
2 łyżki cukru 

1. Składniki na spód zagniatamy na gładkie ciasto. Możemy je schłodzić, ale jeśli nie masz czasu - rozwałkuj je od razu i wylóż na blachę o średnicy 20 cm. 
2. Piecz spód w temp. 170 stopni aż ciasto się zarumieni (ok. 30 minut).
3. Ubij jajka na krem z cukrem. Następnie dodaj kremówkę i sok z cytryny. Całość wymieszaj.
4. Na upieczony spód wylej krem i zapiecz pie w 150 stopniach przez 40 minut.
5. Teraz syrop: 150 ml wody zagotuj z cukrem i dodaj plasterki cytryny. 
6. Plasterki cytryny wyciągnij po minucie i ułożyć na cieście. Syrop gotuj jeszcze ok. 3 minut. 
7. Gotowym syropem polej ciasto. 
Smacznego!


sobota, 10 września 2016

Kobiety do boju!

Państwo Islamskie jest zmorą Europy, Stanów Zjednoczonych, prawie całego świata. Boi ich się każdy. ONZ, NATO, Unia Europejska nie radzą sobie z tym problemem. A mają lepsze zaplecze i więcej pieniędzy. Kto walczy z ISI? Kobiety. 

Na Bliskim Wschodzie Kurdyjki chwyciły za broń. Dla nich ta walka to nie jest tylko walka o pokój, ale i o równość. Pokazują, że nie boją się ani gróźb ani siły. Same mają jej wystarczająco. Pozwolę sobie zacytować fragment wypowiedzi jednej z Kurdyjek, w artykule Anety Wawrzyńczak "Kurdyjki kontra Państwo Islamskie. Jak armia kobiet walczy z dżihadystami?" (źródło http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Kurdyjki-kontra-Panstwo-Islamskie-Jak-armia-kobiet-walczy-z-dzihadystami,wid,17017359,wiadomosc.html?ticaid=117b4b):

(...)- Możemy robić to samo, co mężczyźni, możemy robić wszystko, nie ma dla nas rzeczy niemożliwych - mówi Sa’el. Wspomina też, że w "cywilu" wszyscy mężczyźni z jej otoczenia sądzili, że kobiety powinny jedynie siedzieć zamknięte w czterech ścianach i sprzątać. - Kiedy przystąpiłam do YPJ, wszystko się zmieniło. Pokazałam im, że mogę nosić broń, walczyć, robić wszystko to, co wydawało im się niemożliwym w kobiecym wydaniu. Teraz zmienili zdanie na mój temat - i na temat kobiet ogółem (...). 

Siła kobiety nie leży wyłącznie w sile fizycznej, ale w wierze. W wierze w swoje możliwości. W silnym charakterze, uporze i konsekwencji. W mediach społecznościowych często bojowniczki kurdyjskie pisały, że niczego się nie boją i będą walczyć do samego końca. Może nie pokonają ISI, ale pokazują jak najwłaściwszą postawę wobec terroru. A tego brakuje panom ze świata europejskiej i amerykańskiej polityki.

sobota, 3 września 2016

Obiad z resztek

Lubię porządek, ale nie lubię tracić czas na sprzucanie. Lubię obiady,ale szkoda mi dnia na gotowanie. Za to nie lubię zdania "nie jem ogrzewanych rzeczy". Co w takim wypadku zrobić? Ugotować coś nowego z czegoś starszego. Przedstawiam kociołek z resztek
Składniki:
Jakiekolwiek mięso, ja miałam kiełbaski
Szałwia
Musztarda
Ziemniaki
Cytryna
Olej
Cebula

Przyrzadzenie:
1. Zrób marynatę : 100 ml oleju wymieszaj z trzema łyżkami musztardy, dwiema łyżeczkami szałwii i sokiem z jednej cytryny. Dodaj pokrojoną cebulę.
2. Do marynaty dodaj mięso i trzymaj je ok. godziny.
3. Z puree z poprzedniego obiadu uformuj ręką kulki, tak jak kulki ze śniegu. Brakujące ziemniaki ugotuj i pokrój w trójkąty.
4. Do garnka ceramicznego daj ziemniaki i mięso wraz z sosem z marynaty.
5. Piecz danie w piekarniku 40 minut w 200 stopniach.
Smacznego!

wtorek, 23 sierpnia 2016

Kobiety na igrzyskach

Letnie Igrzyska Olimpijskie za nami. Emocje powoli opadły. Wiele uwagi poświęcono zawodniczkom, które zdobyły medale. 

Polska uczestniczy jako państwo niepodległe w Letnich Igrzyskach Olimpijskich od 1924 roku. Wtedy nie reprezentowała nas ani jedna kobieta. To się zmieniło cztery lata później. Podczas zawodów w Amsterdamie spośród pięciu polskich reprezentantek Halina Konopacka zdobyła złoto w rzucie dyskiem. Podczas igrzysk w 1932 roku Polki zdobyły więcej medali - złoto otrzymała Stanisława Walasiewicz za bieg na 100 m, natomiast brąz przywiozła Jadwiga Wajsówna za rzut dyskiem. 
Z biegiem lat pań, a tym samym medalistek, przybywało. I nie zabrakło ich w Rio. Wioślarki Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj przywiozły złoto, podobnie jak Anita Włodarczyk. Ta ostatnia wzbudziła zachwyt osiągając nowy rekord światowy i olimpijski w dyscyplinie rzutem młotem. Ze srebrem na lotnisku w Polsce pojawiły się kajakarka Marta Walczykiewicz i kolarka, Maja Włoszczowska. Natomiast brąz zdobyły wioślarki - Maja Springwald, Joanna Leszczyńska, Agnieszka Kobus, Monika Ciaciuch. Wśród brązowych medalistek znalazły się także kajakarki Beata Mikołajczyk i Karolina Naja, oraz Monika Michalik i Oktawia Nowacka. 
Drogie Panie, dziękujemy i prosimy o więcej. Więcej medali i więcej reprezentantek! 

piątek, 12 sierpnia 2016

Mamuśka, nie ma wymówek!

Uwielbiam rozmowy na placach zabaw pt. "nie schudnę po ciąży, bo nie mam czasu ćwiczyć". Czy tego czasu naprawdę nie ma?
W ciąży przytyłam 20 kg. OK, 4,5 kg to dziecko, potem wody płodowe, powiększona macica itd. Uzbierałoby się jakieś 10 kg całego dobytku. A 10 kg to co? Nie wyszło, zostało na czterech literach. I przeszkadzało. 
Copyright by female-teka
Zaczęłam ćwiczyć na początku marca, czyli miesiąc po porodzie. Z błogosławieństwem od lekarza oczywiście. Przed ciążą lubiłam ćwiczyć. Za to zawsze nienawidziłam diet. I tak od 9 marca zaczęłam uprawiać wszelkie skalpele, extra figury, turbo powery i inne kombinacje. Ostrożnie, nie inaczej. Rana po cesarce czasem się odzywała, więc niektóre ćwiczenia odpuszczałam. Nie było mowy o ćwiczeniu poza domem. Młody miał notorycznie kolki, trzeba było przy nim być. Wsadzałam go w leżaczek i ćwiczyłam na jego oczach. Przy skłonach nawet wypluwał smoka i musiałam go podnieść. Początkowo 3 razy w tygodniu znalazłam czas na ćwiczenia. A miałam co robić. Nikt mi nie pomagał. Sama sprzątałam, pomagałam w nauce, uczyłam się języków, gotowałam. Zamiast siedzieć na kanapie i szukać wymówek zbierałam się w sobie. Zaczynałam ćwiczyć m.in. podczas oglądania wiadomości w telewizji. Odkładałam młodego do łóżka i jeszcze biegając usypiałam. Kiedy chciałam pobiegać, a nie miałam z kim zostawić syna znajdowałam najdłuższy odcinek w mieszkaniu, włączałam licznik i biegałam w kółko. 
Wczoraj na urodziny dostałam od męża rolki. Co zrobiłam? Wzięłam rolki i wyszłam na spacer z synem. Jednocześnie zaliczałam spacer i jazdę na rolkach. Równanie jest proste: chcesz + kombinujesz = masz. Nie trzeba ćwiczyć 1,5 godziny, żeby utrzymać formę. Są treningi krótsze, nawet 15 minut wystarczy. Pytanie, czy chcesz. 

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Mieć a być - that is the question!

Mieć czy być? Pytanie odwieczne. Filozofowie szukali odpowiedzi.Teoretycznie na zadane tak pytanie, większość odpowie - być. Przecież nie wypada przyznać się, że posiadanie ma dla nas większe znaczenie niż bycie kimś. A jeśli bycie jest ważniejsze to trzeba być naprawdę kimś. Wtedy też mamy - sławę i pieniądze. 
Ile potrafimy zrobić dla sławy i pieniędzy? Wiele. Potrafimy się związać z kimś, kto ma pieniądze. Potrafimy zabrać komuś ostatni grosz, aby wzbogacić się o ten grosz. Musimy mieć mnóstwo rzeczy i to nowych - wózek dla dziecka na lato i na zimę, sukienkę na każdą zabawę sylwestrową, nowy samochód (chociaż starsze auta mają lepsze silniki, mniej awaryjne), mieszkanie. A czy nie lepiej mieć, ale wspomnienia? Przeżyć coś? Starsze pokolenie, jeszcze to z czasów wojny doceniało posiadanie. Bo nic nie mieli. Wszystko stracili - nie mieli gdzie mieszkać, nie mieli co ubrać. Teraz trzeba być naprawdę skończonym alkoholikiem, żeby nie znaleźć dachu nad głową. Jednak nie o tym mówię. Musimy mieć. Pokazać co mamy, ale zasłonić to roletami. Nie można mieć małego telewizora, musi być duży. Samochód musi być nowy. Mieszkanie duże i nowe. I tak banki, parabanki na nas zarabiają. Nowe plecaki do szkoły, bo przecież dziecko nie może pokazać się z zeszłorocznym plecakiem. I tak biegamy. A co z przeżyciami? Dla mnie zawsze były ważniejsze chwile z najbliższymi. Przeżyjmy coś, bądźmy gdzieś. Nie w pięciogwiazdkowym hotelu. Pod namiotami w okolicach Paryża. Spałam pod gołym niebem w Pradze. Wieczorami chodziłam po ulicach Włoch. W kościołach czy u rodzin spałam w Niemczech lub w Brukseli. Kiedy mówiłam babci, że gdzieś jadę, zawsze pytała - "Dziecko, po co Ci to? Włącz telewizję, tam możesz te wszystkie miejsca zobaczyć". Może mogłam je zobaczyć, ale nie mogłam ich przeżyć. Nie mogłam nimi oddychać. Może nie mam 50-cio calowego telewizora (powiem więcej - nie mam telewizora), ani nowego auta, ani wielkiego domu, ani wózka dla dziecka za 2000 zł. Mam wspomnienia. Tego nikt mi nie zabierze. 
Copyright by Femaleteka

środa, 27 lipca 2016

Facet jest jak pierwszy naleśnik

Naleśniki, każdy je lubi. Może nie każdy, ale większość. I jest to jedno z łatwiejszych dań do przyrządzenia. Jest też pewna zasada, która dość często się sprawdza - pierwszy naleśnik nie wychodzi. 
Nigdy nie myślałam, że ktoś porówna mężczyznę do naleśnika. Tego pierwszego oczywiście. Mąż po powrocie z pracy sprzedał mi mądrość życiową pewnej spotkanej kobiety - "Pierwszy facet jest jak pierwszy naleśnik - do wyrzucenia". Nie spodziewałam się takiego porównania. Osobiście uwielbiam naleśniki i nie skaziłabym ich porównaniem do faceta. Jednak jest coś w tym stwierdzeniu. 
Kiedy robimy pierwszego naleśnika to wychodzi, że ogień pod patelnią był za mały albo za duży, ciasto zbyt rzadkie, za mało albo za dużo tłuszczu daliśmy do smażenia. A jeśli nawet wyszedł piękny naleśnik to okazuje się, że nie jest wystarczająco doprawiony. Z pierwszym facetem jest podobnie. Dlaczego? Bo brakuje nam doświadczenia, eksperymentu czego chcemy - jakiego ognia, jakiej ostrości, jakiego smaku. Uczymy się tego właśnie przez doświadczenie. 
Płynie z tego także pozytywna nauka. Wiele zależy od tego pierwszego naleśnika. Jesteśmy mądrzejsze o pierwszy naleśnik. Kolejne są rumiane, smakowite. Chyba, że je spalimy. 

poniedziałek, 18 lipca 2016

Czekolada nie pyta, czekolada rozumie!

Urszula Sipińska śpiewała: (...)są takie dni w tygodniu (...).
Oj są. Niedużo do złości potrzeba - sąsiedzi, mąż, dziecko, pogoda, niepogoda, okres. Cokolwiek.  Ale na szczęście jest coś, co pomaga - czekolada. Bo ona nie pyta, ona rozumie. Siada z Tobą i mówi: "Weź na luz, zjedz mnie. Potem poćwiczysz i będziesz zadowolona."Ile razy czekolada była z nami w trakcie sesji na studiach, matury, nawet po szczepieniu w dzieciństwie. W chorobie i zdrowiu. Na dobre i na złe. Zawsze.
Ja na takie dni mam sposób. Ciasto mega czekoladowe. Dzielę się przepisem i życzę smacznego!

Składniki:
1,75 kubka mąki
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
0,5 kubka kakao
1,3 kubka cukru
2 jajka
165 g margaryny
olejek jakikolwiek, ja daję pomarańczowy
0,5 kubka wrzątku
100 g czekolady mlecznej posiekanej

1. Mieszamy ze sobą wszystkie suche produkty.
2. Roztapiamy margarynę. Po ostudzeniu dodajemy ją do suchych produktów i mieszamy.
3. Dodajemy całe jajka i dalej mieszamy. Najlepiej mikserem.
4. Dolewamy wrzątek i, bez niespodzianki, mieszamy.
5. Na koniec dajemy kawałki posiekanej czekolady. Dowolnej. Ja daję mleczną.
6. Ciasto pieczemy w 170 stopniach przez 45-50 minut.
7. Ciasto możemy wykończyć polewą albo syropem (0,5 kubka cukru, 0,5 kubka wody i pół łyżki kakao), a nawet roztopioną czekoladą.

Przepis nie jest mojego autorstwa, lecz Nigelli Lawson. Zawsze się sprawdza. Szybki w przygotowaniu, łatwi w pieczeniu i jedzeniu. Nie dla osób uważających, że niewysokie ciasto jest nieudane.

czwartek, 14 lipca 2016

Ordnung musi być!

Feminizm feminizmem, kobiecość kobiecością, ale chyba każda z nas lubi porządek, a nie lubi godzinami sprzątać. 

Jedną z takich znienawidzonych czynności przeze mnie jest porządkowanie lodówki. Latem najbardziej doskwiera zapach, np. pleśniowego sera. Wyczuję lekki, specyficzny zapach i ryję jak kret po najgłębszych zakamarkach lodówki w poszukiwaniu czegoś z białym puchem. Zakupiłam nawet odświeżacz do lodówki, który moim zdaniem nic nie daje. Kiedy tak narzekałam, mąż powiedział: "Musiałabyś mieć wszystko w plastikowych pudełkach, żeby na półkach było czysto, a zapachy się nie mieszały". I poszedł spać. Wtedy zapaliła się żarówka w moim umyśle. No właśnie, pudełka. Jakiś czas temu kupiłam pakiet 17 pudełek różnej wielkości i kształtu w IKEI. Stały na półce w szafce takie bezrobotne. 
Dziś wyjęłam wszystko z lodówki, umyłam półki, posegregowałam jedzenie i zaczęłam układać. Sałatka do pojemniczka, warzywa do pojemniczka, nawet serek twarogowy przełożyłam do pojemniczka. Zapanował ład i porządek. Dwa ogórki z olbrzymiego słoika do pojemniczka, mozzarella do pojemniczka. Oczywiście najwięcej jedzenia ma dziecko i kot. 
W tym całym porządkowaniu, które trwało dosłownie 40 minut zmartwiła mnie jedna rzecz. Ilość opakowań, zużywanych przez producentów. Kartoników, słoiczków, tekturek nazbierał się cały kosz. Wystarczy spojrzeć na kosmetyki. Krem jest w słoiczku, a ten znajduje się w tekturowym opakowaniu. Czyli dwa opakowania do wyrzucenia. Pasta do zębów podobnie - pasta w tubce, tubka w kartoniku. Słoiczki dla dziecka połączone tekturką, bo jest promocja na 3 słoiczki. Jakby nie można było zrobić promocji, a klient z półki zabrałby 3 słoiczki! 
Wracając do sedna sprawy. Można by powiedzieć, że oszalałam z tym przekładaniem, ile to roboty! Właśnie nie ma jej za dużo. A im lepiej jesteśmy zorganizowani tym więcej mamy czasu. Stałam się fanką chowania wszystkiego do koszyków, pojemniczków, skrzyń. Syn ma w wiklinowym koszu maty edukacyjne i pluszaki. Wieczorem wszystko wrzucam do kosza i jest porządek. Przyprawy w pojemniczkach nie rozsypują się jakby były w torebkach. Kosmetyki męża i moje są w materiałowych koszykach - jak ścieram kurz z szaf trwa to krócej niż ściąganie każdego dezodorantu, kremu, żelu do twarzy. Czasem warto poświęcić kilka minut dłużej na posegregowanie, aby potem tracić mniej czasu na sprzątanie. 

sobota, 9 lipca 2016

Kot z dzieckiem razem przez świat

"Dziecka i kota nie powinno się trzymać razem w domu" - grzmiały babcie, ciotki, sąsiadki. Czas skończyć z tym stereotypem. 
Kiedy zaszłam w ciążę kilka koleżanek odezwało się do mnie, aby mnie przestrzec przed posiadaniem kota, będąc w stanie błogosławionym. Wiele z nich pozbyło się własnego kota z obawy przed toksoplazmozą i innymi zagrożeniami. Kot i ciąża to zakazany duet. Podobnie jak kot i małe dziecko. Nic bardziej mylnego. 
Moja kotka jest ze mną od 9 lat. Nie wychodzi na dwór, bo by zaginęła w akcji. Jest typową przybłędą, która przywykła do wydawania śniadania i obiadokolacji, spania na łóżku i ciepełka. Kiedy zaszłam w ciąże ona zadziałała jak test ciążowy. Nagle kładła się na mój brzuch. 
Przez te 9 miesięcy nic się nie zmieniło w naszych relacjach. Czesałam ją, głaskałam, sprzątałam w kuwecie tak jak zawsze - za pomocą łopatki. W badaniach na toksoplazmozę wyszło, że ją przeszłam i nie zagraża ciąży. Z resztą, w dzisiejszych czasach toksoplazmoza nie jest już takim zagrożeniem. Ponadto, częstszą przyczyną wystąpienia toksoplazmozy jest jedzenie surowego mięsa, niż posiadania kota. 
Kiedy przyjechaliśmy do domu z synkiem, kotka uciekła i zamieszkała we wnęce szafki na DVD. Tak zawsze chowała się, gdy młody płakał. Raczej unikała towarzystwa dziecka. Za to domagała się większej uwagi, co bywało denerwujące. Kiedy karmiłam syna, ona musiała akurat iść do kuwety i tak mocno grzebać w niej, aż pobudziła wszystkich. 
Dopiero jak synek skończył 5 miesięcy zaczęła się do niego przyzwyczajać. Nie są przyjaciółmi, aczkolwiek uczą się wspólnego życia. Przecież nie wystawię z domu ani dziecka, ani kota. Synkowi pokazuję jak kota głaskać, co wychodzi z różnym skutkiem. Aczkolwiek kot znosi te eksperymenty z godnością i cierpliwością. Nigdy nie ugryzła młodego. Najwyżej uciekła przed nim. 
Trzymanie dziecka i kota pod jednym dachem ma ponadto wiele zalet. Dziecko uczy się obcować i szanować zwierzęta, uodparnia się na milion alergenów i roztoczy, które siedzą w kocim futrze, a dodatkowo podgląda jak chodzi "na czworaka". Szkoda, że kot nie korzysta z toalety :) 
To jest dowód, że kiedy pojawia się dziecko nie musimy rezygnować z naszych futrzaków. W końcu czy byśmy wystawili z domu kogoś z rodziny, gdyby tylko pojawił się jej nowy członek? Wszystko zależy od wychowania i kota i dziecka, czyli w sumie od nas samych. 
Źródło: Female-teka

niedziela, 3 lipca 2016

Z bobasem na wieczorze panieńskim

Każda kobieta-matka (pani-matka) w pewnym momencie ma serdecznie dosyć siedzenia w domu. Chce wyjść, założyć szpilki i spotkać się z koleżankami. Najlepiej na mieście. Ale...jest matką. Dziecka nie może sprzedać nikomu w rodzinie, bo nikogo pod ręką nie ma, mąż w pracy, a wystawienie dziecka na Allegro pewnie byłoby ścigane. Nie zostaje nic innego, jak iść na kompromis. Krótsze spotkanie, ale z zawsze spotkanie, i to z bobasem. 
Wczoraj zabrałam synka na wieczór panieński. Jedyna taka okazja, żeby mógł wbić się na tego typu imprezę. Wszystkie panie oczywiście rozpływały się nad jego oczami, kędziorkiem i serdelkami (nóżkami). Młody dał pokaz swoich umiejętności gaworzenia i zabawy. Kiedy nie był w centrum uwagi okazywał swoje niezadowolenie, ale było mu to wybaczone, bo ogólnie był naprawdę grzeczny. 
Na samym wieczorze niestety byłam tylko godzinę, bo niektórym już koniecznie chciało się spać. Natomiast przygotowania do wyjścia trwały ponad godzinę. Tym samym chciałam opublikować swoją listę TOP10, jak zabrać się z bobasem na wyjście:
1. Pieluchy, najlepiej 6. Nigdy nie wiadomo, czy z radości nie narobi w pieluchę.
2. Pielucha tetrowa - przydała się przy prowizorycznym karmieniu gruszką.
3. Jedzenie - ważniejsze od pieluch. Odmierzone mleko wsypałam do butelki, wystarczyło zalać je wodą i gotowe. Do tego była pora na gruszkę, także zabrałam owoc w słoiczku i łyżeczkę do karmienia. 
4. Chusteczki nawilżające. 
5. Krem na odparzenia
6. Przewijak w postaci maty. 
7. Ubranka na zmianę - w zależności od pogody, jedno body z krótkim rękawkiem, drugie z długim, skarpetki, półśpiochy - po sztuce
8. Kubek niekapek z wodą
9. Smok
10. Zabawki - ukochany kaczorek i kierownica interaktywna - mała i wielofunkcyjna. 
Źródło: Famela-teka
Oczywiście jego rzeczy zajęły 4/5 torby. Ja wzięłam jedynie portfel, klucze od mieszkania, pomadkę i ukochaną szminkę. 
Wniosek z tej opowieści jest jeden - nie bójmy się zabierać maluchy ze sobą. Od razu będą się uczyć, jak przebywać z innymi. Tylko trzeba wziąć kilka nadprogramowych rzeczy ze sobą.  

czwartek, 30 czerwca 2016

Piłkomania

Mistrzostwa Euro mamy w pełni. Ku zaskoczeniu wielu, drużyna biało-czerwonych wyszła z grupy. Kiedy tak było ostatni raz? Śmiałam się, że czekałam na taką okazję całe życie, a mój syn dopiero co się urodził i już może to przeżyć. 
W Polsce można zauważyć piłkomanię. Wszyscy mają flagi, nakładki na lusterka w samochodach, piłkarzy kiwających główkami na desce rozdzielczej. Na balkonach powiewają flagi biało-czerwone. Chyba jest ich więcej niż na np. 11 listopada. A co śmieszniejsze, wszyscy znamy się na piłce. Każdy rzuca w dyskusjach pojęciami, których do końca nie rozumie typu pressing, dośrodkowanie, kontra i wiele innych. Przecież nie wypada nie stosować piłkarskiej terminologii w momencie, kiedy polskiej drużynie tak dobrze idzie. Wygłaszamy przemowy na trzeźwo i po alkoholu, rady, co reprezentacja powinna zrobić, aby wygrać. Przecież nie ma nic łatwiejszego, jak zdobyć tytuł Mistrza Europy UEFA. 
A jak wyglądało podejście jeszcze 4,8 czy 12 lat temu. "Papudroki nawet nie wyszli z grupy", "Gramy o honor", "Znowu zaśpiewamy POLACY NIC SIĘ NIE STAŁO", "oni są za słabi" (nie "my jesteśmy za słabi" tylko "oni", ale jak drużyna wygrywa to "my" wygrywamy). O flagach nawet nie myśleliśmy, bo po co identyfikować się z własną drużyną, która nie potrafi wygrać. 
A zobaczmy, jak pięknie kibice się integrują. Nagle fani KKS Lech potrafią usiąść obok fanów Legii Warszawy i wspólnie kibicować. I to kulturalnie! A na co dzień się nie da,no bo jak? Nie wypada. 
Czy szczerze kibicujemy, czy kibicujemy, bo jest to na topie, najważniejsze, aby piwa starczyło w sklepach. 

czwartek, 23 czerwca 2016

Kim jest przyjaciółka?

Kiedyś ktoś powiedział, że przyjaciele to anioły, które pomagają nam latać, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak to się robi. A co, gdy przyjaciel je podcina? 

Każda dziewczynka w szkole, albo większość z nich, szuka przyjaciółki. Tej jednej, jedynej na zawsze, z którą będzie dzielić wszystko. Najczęściej były to relację między dwiema koleżankami. Zawsze razem siedziały w ławce, spacerowały, grały, bawiły się, plotkowały, przeżywały pierwsze miłości i rozstania. 

Copyright by Female-teka
Przyjaciel to też jeden z najgorszych wrogów, ponieważ zna nasze słabe strony. I niestety często je wykorzystuje. Pamiętam, jak moja pierwsza przyjaźń się rozpadła. Zawsze w idealny duet wkradała się trzecia koleżanka, która zaczynała mieszać. Jednak przekonałam się, że jest coś gorszego. Kłamstwo i dwulicowość. Dwie przyjaciółki, które miałam w dorosłym życiu były nieszczere. Ba, nie potrafiły nawet spojrzeć w oczy, kiedy zostały przyłapane na kłamstwie. Osiągały swoje cele kosztem mnie. Jeszcze na studiach "przyjacielskie" rozczarowanie przeżywałam. Dziś, kiedy sytuacja się powtarza, śmieję się z tego. 

Przekonałam się, że lepszą relacją jest bliskie koleżeństwo. Jest kilka dziewczyn, z którymi mogę porozmawiać, wyskoczyć na kawę, ale nie zagłębiam się aż tak w ten kontakt. Nie analizuję, nie wymagam. Oczywiście, troszczę się, mogą one na mnie liczyć. Jednak do przyjaźni zraziłam się. Co ciekawe, odkąd tak się stało czerpię większą radość z kontaktu z koleżankami. Bez kłamstw. 

środa, 15 czerwca 2016

Truskawkowo mi

Piłka piłką, a sezon truskawkowy w pełni. Nie jestem wielką miłośniczką truskawek, aczkolwiek nie można nie korzystać z dobrodziejstw natury. Dzielę się przepisem na ciasto z truskawkami.

Składniki na ciasto:
2 jajka
1 szklanka cukru
łyżeczka proszku do pieczenia
1 szklanka jogurtu
1/2 szklanka oleju
3,5 szklanki mąki
500 g truskawek (może być ich więcej)

Składniki na kruszonkę:
3/4 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru
1/2 kostki margaryny
Źródło: Female-teka

1. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę.
2. Dodajemy proszek do pieczenia, jogurt i olej. Uwaga - pryska podczas miksowania. Całość mieszamy.
3. Dodajemy do ciasta stopniowo mąkę i mieszamy.
4. Wylewamy ciasto na blaszkę.
5. Kroimy truskawki na pół i układamy na cieście.
6. Wyrabiamy kruszonkę. Łączymy wszystkie składniki i opuszkami palców wyrabiamy większe lub mniejsze grudki.
7. Ciasto posypujemy kruszoną. Następnie wsadzamy je do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni na 55 minut.

sobota, 11 czerwca 2016

Kobieta, a piłka nożna

Euro 2016 oficjalnie rozpoczęto. Mecze są zaplanowane, zawodnicy gotowi, piwa kupione, a w mediach słychać "złote porady, dzięki którym kobieta ma przeżyć mistrzostwa". Moje pytanie - po co?
Kobiety są dzielone na te, które "interesują się piłką", bo chcą zrobić wrażenie na płci brzydkiej, lub te, które cierpią podczas meczy. A co z grupą kobiet, które chętnie siadają i czynnie kibicują? Orientują się w tabeli ligi polskiej, a nawet w tabeli lig zagranicznych? Które odróżniają FC Barcelonę od Real Madryt?
Kiedy kobieta przyzna się, że zna się na piłce, często pada pytanie sprawdzające - czym jest spalony. Oczywiście mężczyźni mogą kobietę o to zapytać. Jednak jeśli kobieta kieruję takie pytanie o mężczyzn słyszy: i tak nie zrozumiesz. Ja mam to szczęście, że mój mąż potrafił mi to wyjaśnić w jednym zdaniu: spalony jest wtedy, gdy atakujący w momencie podania piłki ma przed sobą wyłącznie bramkarza drużyny przeciwnej. Da się wyjaśnić? Da! 
Nawet jeśli kobieta nie orientuje się w pełni, czym jest spalony to potrafi odróżnić dobrą grę od tej kiepskiej. Bazując na intuicji. Oczywiście tej kobiecej. 

środa, 8 czerwca 2016

Embrace - wyrazić siebie

W świecie mody pojawiła się nowa marka ubrań - Embrace. Jej założycielką jest Kinga Grafa, kobieta pełna pasji, ceniąca klasę i styl. Podczas naszej wspólnej rozmowy opowiedziała jak powstało Embrace i czym będzie w świecie mody. 

Czym jest Embrace?
Źródło: www.embrace-colors-life-yourself.com
Embrace to marka ubrań szytych na miarę oraz blog, na którym prezentuję ubrania, moje inspiracje oraz wszystko, co uznam za ciekawe i warte uwiecznienia: ludzie, wydarzenia, filmy, książki.
Embrace może także być rozumiane szerzej, jako styl życia. Stąd nazwa - embrace oznacza wzięcie w ramiona, objęcie myślą, wzrokiem, wyobraźnią. Życie bardziej świadome, uważne, poszukiwanie piękna i odnajdywanie go wokół. Przez kilka lat pracowałam w Parlamencie Europejskim w Brukseli. I jak to bywa w dużych instytucjach, czasami czułam się mała i nieistotna. To wzmogło chęć wyróżnienia się, zrobienia czegoś dla siebie. Poza tym, obserwując modę „parlamentarną”, uznałam, że jest wiele do zrobienia… Elegancja nie oznacza nudy, a wprost przeciwnie. Wyróżnianie się w globalny świecie, w którym ulice miast na różnych kontynentach prawie nie różnią się od siebie bo wszyscy kupują w tych samych sklepach i mają podobne wzorce stylu, nie jest łatwe. Dlatego powstał pomysł powrotu do tradycji – ubrań szytych na miarę, jednostkowych modeli, które nie powtórzą się na kolejnych kobietach spotkanych na ulicy. To właśnie proponuje Embrace. Na blogu zaprezentowane są modele ubrań, które stanowią inspirację, ale dzięki osobistemu kontaktowi ze mną, zamówione ubrania będą różniły się od siebie. Będą dopasowane nie tylko do figury, ale także osobowości klientki. Cały proces zakupu ubrań Embrace jest omówiony na blogu.

Czym się inspirujesz przy projektowaniu ubrań?
Tak jak napisałam w części „O Embrace”, największą inspiracją jest Babcia i Mama. Kobiety, które żyły w trudnych czasach, ale to nie przesądziło o ich życiu. W skrócie ujęłabym to tak - zależało im na tym jak wyglądają, co noszą, jak traktują innych. I pomimo tych trudnych czasów, udawało im się wyglądać pięknie i żyć pięknie. Moimi ikonami stylu są Coco Chanel i Jackie Kennedy. Coco zrewolucjonizowała modę kobiecą, ale nie pozbawiła kobiet ich kobiecości. Jackie potrafiła być prawdziwym partnerem swojego męża,w czasach, kiedy kobiety raczej trzymały się w cieniu. Poza tym, była mądrą i czarującą osobą.Inspiracją dla Embrace może być wszystko - kolory, natura, architektura, wiersze. Blog jest tak pomyślany, że w części „Embrace Colors” prezentuję ubrania Embrace, natomiast w części „Embrace Life” oraz „Embrace Yourself” różne inspiracje i modowe historie.

 Niektórzy mówią, że moda to tylko zaspokajanie próżności. Czym jest moda dla Ciebie?
Zabawą, fantazją, odgrywaniem wielu ról w jednym życiu. Ubranie zmienia sposób zachowania, podejście innych wobec nas. Przywiązywanie małej uwagi do tego jak wyglądamy, jest według mnie błędem. Warto się modą zainteresować i wypracować swój własny styl, bo może on zmienić wiele w naszym życiu. W skrócie – moda jest przygodą. Rozmawiałam o tym z Edem Skreinem, gwiazdą filmu „Modelka” i „Gra o tron”, a wywiad można zobaczyć na blogu.

 Na swoim blogu wspominasz o stworzeniu społeczności Embrace. Kim byliby jej członkowie/członkinie?
Społeczność Embrace to każdy, dla kogo bliskie jest to, o czym piszę. Każdy zainteresowany światem i ludźmi, modą, kulturą, sztuką. Społeczność Embrace to nie tylko klientki, czy też czytelnicy bloga, ale każdy, kto chciałby uczestniczyć w świecie Embrace, napisać ciekawy tekst, opublikować zdjęcia, w tematyce przeze mnie prezentowanej. Blog ma formułę otwartą a ja zachęcam do współpracy! Dla mnie Embrace jest formą ucieczki od przekonania, że świat jest czarno-biały. Bo Embrace to cała paleta kolorów.

Zapraszamy na blog Embrace - www.embrace-colors-life-yourself.com


poniedziałek, 6 czerwca 2016

Co ja paczam? Instagram!

Facebook jest w dzisiejszych czasach jak programem standard. Twitter i Instagram także. Dziś dołączyłam do Instagramowiczów, jeśli tak można nazwać użytkowników tej "apki". 
W niedzielę rozmawiałam ze starszym kolegą. Powiedział, że "apki" trzeba mieć. Szczególnie Instagram i Snapchat. Nigdy nie interesowałam się tym. Miałam konto na FB i to mi wystarczało do kontaktu z ludźmi. Nie wspominając o kontakcie "face to face". 

Jak filozofię Instagrama jeszcze jestem w stanie zrozumieć to Snapchat'a już nie. Po co ludzie wysyłają zdjęcie, które po odebraniu znika? Czy nie można wysłać zdjęcia za pomocą e-mail'a? Wtedy sobie przypomniałam, jak tłumaczyłam mojemu tacie jakim cudem są SMS-y. Na co on odparł: "Po co wysyłać SMS, skoro można zadzwonić. Telefon służy do dzwonienia". Sytuacja o tyle jest paradoksalna, że kiedy rozmawiałam z moim tatą o tym to on miał ponad 40. lat, a ja miałam ok. 14. Dziś 16-latka opowiada mi o cudzie Snapa, a ja mam 28 lat. Świat aż tak przyspieszył? 

Postanowiłam iść odrobinę z duchem czasu. Snapa nie rozumiem, ale Instagram - czemu nie. Zapraszam na konto Femaleteka! 

wtorek, 31 maja 2016

Home cookies

Koleżanka właśnie wróciła z Wielkiej Brytanii do Polski. Mieszkała tam ponad 5 lat. Wróciła, bo stęskniła się za domem. Jest tu od kilku tygodni i tęskni za domem...w Wielkiej Brytanii. Nawet pierogi jej już nie smakują. Znam to. Kiedy mieszkałam w Brukseli byłam jedną, jak nie jedyną, z nielicznych Polek, które wolały belgijskie frytki od pierogów.
Dlatego też postanowiłam zrobić dla niej brytyjskie ciastka (oczywiście z drobnymi modyfikacjami) w kształcie domu.

Składniki:
225 g margaryny
120 g cukru
280 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
aromat pomarańczowy do smaku
1 jajko

Źródło: Female-teka
Przygotowanie:
1. Margarynę wymieszaj rękami albo mikserem z cukrem. Dodaj proszek do pieczenia i żółtko. Wymieszaj na gładką masę. Następnie dodaj mąkę i aromat pomarańczowy (lub jakikolwiek inny).
2. Ciasto można włożyć do lodówki na 30 minut albo godzinę, żeby łatwiej można było je rozwałkować. Wersja dla niecierpliwych: oprószyć blat mąką i od razu wycinać ciastka. Najlepiej grubsze, na ok. 1 cm.
3. Ciastka posmaruj białkiem, będą ładnie wyglądać po upieczeniu.
4. Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Ciastka piecz ok. 15 minut, albo aż nabiorą złotego koloru.


wtorek, 24 maja 2016

Jesteś matką, więc musisz rezygnować

Bardzo podoba mi się męskie podejście do matek, które ostatnio mnie z jednej strony rozbawiło, a z drugiej załamało. A mianowicie, skoro jestem matką to muszę rezygnować ze swoich ambicji. Dlaczego? Z powodu opieki nad dzieckiem.

Coraz więcej kobiet chce rozwijać się zawodowo. Z drugiej strony, kobiety wiedzą jak jest im trudno na rynku pracy. Szczególnie matkom, które przez pracodawcę są postrzegane jako te mniej dyspozycyjny. Przecież muszą odebrać dzieci ze szkoły, być na każde wezwanie pielęgniarki szkolnej, ugotować obiad. A jeszcze nie daj Boże znowu zaciążą i to jest dopiero kłopot. 
Takie jest spojrzenie pracodawcy. Podobnie patrzą mężczyźni z rodziny. Oczywiście nie przyznają się do tego, ale najlepiej jakby matka siedziała w domu. Żaden tatuś nie urwie się z pracy, żeby odebrać w nagłym przypadku dziecko ze szkoły, bo przecież on pracuje. Matka też pracuje, ale matka jest matką i musi coś wymyślić, żeby odebrać dziecko. Matka musi znaleźć pracę blisko domu, żeby być w razie potrzeby na zawołanie. Matka musi pracować w takiej firmie, gdzie nie ma za dużo delegacji, siedzenia po godzinach, bo matka musi być na zawołanie. I jeśli matka łączy te wszystkie rzeczy to i tak jest to postrzegane jako jej obowiązek. Jakby ojciec dziecka zrezygnował ze swoich aspiracji, odbierał dziecko od pielęgniarki, zwalniał się z pracy to byłby społecznym bohaterem, który poświęca się dla rodziny, a jego niewdzięczna żona ma w głowie swoje ambicje zawodowe. A nie powinna ich mieć, bo jest matką. 

niedziela, 22 maja 2016

Kobiecie w mundurze trzeba podłożyć nogę

Kobiety coraz częściej wstępują do służb mundurowych - policji, wojska, straży miejskiej. Kiedyś były to zawody wyłącznie męskie. Niestety, kobiety w mundurach są często wciąż traktowane z przymrużeniem oka. 

Według raportu na temat równego traktowania kobiet i mężczyzn w służbach mundurowych, przygotowanego dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w 2014 roku wynika, że:
- w Policji pracuje 15% kobiet
- w Straży Granicznej pracuje 23% kobiet
- w BOR pracuje 8,5% kobiet
- w Straży Pożarnej pracuje 4% kobiet

W raporcie można przeczytać następujące wnioski: "(...)Pośród funkcjonariuszy nie ma powszechnego zrozumienia tego, na czym powinno polegać równe traktowanie w służbach. Widoczny jest brak edukacji w tym zakresie oraz systemowego podejścia w poszczególnych służbach do problematyki równego traktowania. (...)We wszystkich formacjach podległych Ministrowi Spraw Wewnętrznych służbę pełni około 13% kobiet. Co do zasady nie są one gorzej traktowane przy kształtowaniu wynagrodzeń, przyznawaniu nagród, awansowaniu, przyznawaniu stopni służbowych. Można natomiast zauważyć niekorzystne dla kobiet zróżnicowanie w przypadku obsadzania najwyższych stanowisk kierowniczych we wszystkich służbach (...)".

Kiedy rozmawiałam z żołnierzami, mężczyznami przyznawali, że z kobietami nie lubią pracować. Ich koleżankom zarzuca się brak siły, brak charakteru. Inaczej sytuacja wyglądała wśród strażaków - mężczyzn. Ci często podziwiali swoje partnerki zawodowe za odwagę i determinację. 

W wojsku kobiety stanowiły na dzień 1.1.2015 r. 4,21% żołnierzy ogółem (źródło: http://bip.mon.gov.pl/). Najczęściej są to żołnierze szeregowi - ponad 2000 kobiet. Damskich oficerów jest prawie o połowę mniej. Kobiety, które trafiły do wojska na przeszkolenie skarżyły się na złe traktowanie przez kolegów żołnierzy - utrudnianie wykonywania zadania, wyśmiewanie, kiedy nie wykonały poprawnie ćwiczenia. 

Także społecznie nie akceptujemy kobiet w mundurach, traktujemy je jak "słabe ogniwo". Przykład dali poznaniacy, którzy podczas interwencji strażniczek miejskich zamiast im pomóc, albo chociaż zejść z drogi podczas pościgu, podkładali im nogi. Czy tak wygląda szacunek i jednocześnie akceptacja równouprawnienia? 

poniedziałek, 16 maja 2016

Greckie klimaty, czyli robimy Musakę

Myśli feministyczne, myślami, ale jeść coś trzeba. Kto ma ochotę na grecką Musakę?

Składniki:
5 średnich ziemniaków
pół bakłażana
500 g mięsa mielonego, najlepiej wołowego
mała cebula
szczypta cynamonu
szczypta soli
szczypta gałki muszkatołowej
olej
dwie łyżki margaryny
dwie łyżki mąki
starty żółty ser
puszka pomidorów krojonych
1/5 szklanki mleka

Musaka. Fot. Famle-teka
1. Obieramy ziemniaki i gotujemy aż będą odrobinę miękkie (ok. 15-20 minut). Następnie odcedzamy ziemniaki i kroimy je w plastry o grubości ok.
1,5 cm.
2. Kroimy plastry bakłażana o grubości 1-2 cm. Smarujemy je oliwą lub olejem i układamy w piekarniku na foli aluminiowej. Pieczemy 10 minut każdą stronę plastrów w temp. 200 stopni.
3. Na patelni podsmażamy posiekaną cebulkę i mięso mielone. Dodajemy do smaku soli, cynamonu oraz gałkę muszkatołową. Ja daję dwie łyżeczki cynamonu i łyżeczkę gałki, oczywiście w proszku.
4. Do podsmażonego mięsa dodajemy pomidory w puszce i smażymy tak długo, aż pomidory się rozpadną.
5. Robimy sos beszamelowy, ale gęsty. Roztopimy margarynę, dodajemy mąkę, a następnie mleko w niewielkich ilościach, aż sos będzie mieć konsystencję gęstej śmietany. Doprawiamy do smaku solą i cynamonem.
6. Smarujemy naczynie żaroodporne olejem. Następnie warstwami układamy plastry bakłażana, plastry ziemniaków, mięso z pomidorami i całość polewamy sosem beszamelowym. Na koniec dodajemy starty żółty ser albo pokruszony ser feta.
7. Musakę wsadzamy do piekarnika i zapiekamy ok. 20 minut w temp. 200 stopni

sobota, 14 maja 2016

Szklane sufity tylko w głowach kobiet? Bzdura!

Wiele emocji wzbudziła wypowiedź Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania, który podczas Kongresu Kobiet powiedział, że "szklane sufity są w głowach kobiet". Panie Pełnomocniku, wstyd!

O teorii "szklanych sufitów" (ang. glass ceilling) mówi się od dawna, pojawiło się na przełomie lat 70. i 80. Oznacza barierę dla kobiet w awansie na wyższe stanowisko, pomimo, że potencjalnie występuje taka możliwość. Problem stał się na tyle poważny, że w Stanach Zjednoczonych powstała w latach 90. Komisja do spraw Szklanego Sufitu. Jej celem była walka z tym niechlubnym precedensem. Wtedy tylko kilka procent kobiet zajmowało wyższe stanowiska. Dziś nie jest lepiej. Kobiety często nie są wybierane do zarządów spółek, ponieważ przypisuje się im cechy typowo kobiece - wrażliwość, delikatność, empatię. I zmianę nastroju podczas okresu. 
Problem nie występuje tylko w zakresie awansu na stanowiskach. Kobiety wciąż zarabiają mniej niż mężczyźni o ponad 1000 zł brutto. I to dlatego, że są kobietami. Takie są fakty. W takim razie czy Wojciech Kaczmarczyk miał prawo powiedzieć, że problem jest w głowach kobiet? Jest coraz więcej ambitnych i odważnych pań. Jednak nie daje się im szans, ponieważ są matkami i będą mniej dyspozycyjne od mężczyzn. Albo nie będą wystarczająco twarde. Kobiety jednak są silne i na pewno w najbliższych latach pokażą ją zawodowo. 

piątek, 6 maja 2016

Po co mi właściwie mąż?

Dziś spotkałam się z koleżanką, niezbyt bliską. Usiadła i zadała pytanie: "po co mi właściwie mąż?". Odparłam: "To jest pytanie z zakresu to be or not to be". 
Pewnie powtarzałam to wiele razy. Byłyśmy wychowywane na bajkach, gdzie kobieta zawsze miała jakieś nieszczęśliwe życie - macochy, sprzątanie, czarownice i klątwy - i zawsze z opresji ratował je książę. Potem księżniczka, wieśniaczka, kopciuszek wychodziły za mąż i żyły długo i szczęśliwie. Jedynie Shrek skwitował to dobrze - użył strony z bają jako papier toaletowy. 
Tak czy owak, byłyśmy wychowywane ma przyszłe żony i matki. Jako nastolatki trzeba było interesować się chłopakami, najgorsze, jak się go nie miało. Prestiż społeczny wśród koleżanek spadał. Dopiero jako pełnowartościowe dziewczyny byłyśmy postrzegane z tą drugą połówką (nie wódki oczywiście). Wychodziłyśmy za mąż pełne nadziei i marzeń. Tu postawmy kropkę. Marzenia odpływały w dal, dzieci się rodziły, a my zostawałyśmy z jeszcze jednym dodatkowym dzieckiem - mężem. W tym momencie przydaje się druga połówka, wódki oczywiście. Coraz więcej kobiet zdaje sobie sprawę z pewnej niedogodności, płynącej z małżeństwa - usidlenie, zajmowanie się wszystkim za dwóch, wiecznym ustępowaniem. Gdzie ta bajka z dzieciństwa o długim i szczęśliwym życiem jest? Poszła w las. Razem z naukami babć pod tytułem "nie marnuj sobie życia na faceta". Ot i bajka cała.