czwartek, 24 listopada 2016

Turcjo, broń zgwałcony, nie gwałcących

W tym tygodniu do tureckiego parlamentu wpłynął projekt, który ma ochronić gwałcicieli przed więzieniem. Kosztem ich ofiar. 

Według agencji Bianet, co 10 minut w domu tureckim dochodzi do przemocy - bicia, gwałtów, urągania. Kobiety w Turcji są coraz odważniejszy i nie godzą się na takie traktowanie. Niestety rząd w Turcji ich głosem się nie przejmuje. 
W tym tygodniu do parlamentu tureckiego wpłynął projekt, który tak naprawdę chroni oprawców przed więzieniem. Według ustawy, gwałciciel uniknie kary więzienia jeśli poślubi swoją nieletnią ofiarę. Rodzice mogą zgodzić się na takie małżeństwo nawet bez zgody dziecka. Na razie w tureckich więzieniach znajduje się ok. 3 tys. gwałcicieli-pedofilów. 
W kraju petycję sprzeciwiającą się temu projektowi podpisało 600 tys. osób. Ludzie wyszli na ulicę wyrazić swoje rozgoryczenie. Inne kraje powinny stanąć po stronie kobiet w Turcji. Czy chcielibyśmy, aby nasze zgwałcone córki budziły się każdego rana obok swojego oprawcy? Czy taka kobieta będzie czuła się bezpiecznie? Oczywiście, że nie! Jej zdrowie i życie będzie w ciągłym zagrożeniu, a godność upokorzona. Jak ma się ten projekt ustawy do faktu, że Turcja była jednym z krajów, które przyznały kobietom prawo wyborcze? 
Istambuł, fot. Female-teka

niedziela, 13 listopada 2016

Ameryka nie jest gotowa na kobietę prezydenta?

Po ostatnich wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych wiele osób nie wierzyło. Jak Donald to zrobił? Natomiast wiele kobiet pytało - czy Ameryka nie jest gotowa na prezydenta-kobietę? 

Zróbmy małe porównanie. Hilary ma doświadczenie w polityce. Donald nie. Hilary jest osobą raczej kulturalną. Donald raczej nie. Hilary wie, co oznacza dyplomacja. Donald raczej nie. Dwie różne postaci. Co się stało, że tak doświadczona w polityce, w porównaniu do Trumpa, Hilary Clinton przegrała? Czy Ameryka, która była gotowa na Afroamerykanina w Białym Domu, nie jest gotowa na kobietę? 
Osobiście nie zgadzam się z tą tezą. Uważam, że raczej ludzie chcą pokazać swoje rozczarowanie tzw. klasą polityczną. Nie potrzebują teoretyków z doświadczeniem. Potrzebują populistycznych sloganów, które niekoniecznie zmienią ich rzeczywiste życie. Czasem wolimy słuchać bajek, niż realnych możliwości. I tak było w tym przypadku. 
Historia pokazała, że jest wiele wybitnych kobiet, które rządziły. Margaret Thatcher, Angela Merkel, królowa Elżbieta II, Ellen Johnson-Sirleaf, Cristina Fernandez de Kirchner, Dalia Grybauskaite, Dilma Rousseff, Atifete Jahjaga, Catherina Samba-Panza, Michelle Bachelet czy Marie-Louise Coleiro Preca. Oczywiście przykładów jest więcej. Te kobiety pokazały, czy pokazują, że są w stanie rządzić, zdobyć zaufanie. Może inna kobieta by mogła stanąć na czele Stanów Zjednoczonych? Może ktoś nowy? Może nie akurat Hilary Clinton?
Hilary Clinton. Źródło: www.twitter.com

poniedziałek, 7 listopada 2016

Kobieta - czego właściwie chce?

Każdy zna początki. Motylki w brzuchu, obietnice, zapewnienia. A potem przychodzi życie. Codzienne. Bez wielkich słów i obietnic. Z ciszą. 

Często rodzina patrzyła na mnie, jak większość społeczeństwa, z perspektywy czy mam chłopaka czy nie. Jak nie to znaczy, że jest ze mną coś nie tak. Moje życie stanie się wartościowe, kiedy będę mieć kogoś na stałe. Najlepiej męża. Dobrego męża. Czyli nie bijącego, nie pijącego. Reszta się nie liczy. 
I na pewno wiele kobiet zna historię typu spotkali się, zakochali, on obiecywał, mówił, że będzie dbać, kochać itd. Przychodzi dzień ślubu, mijają dni. Ciche dni. Bez wspólnych rozmów, bez motyli w brzuchu. A nie daj Boże kobieta miałaby się poskarżyć. Przecież nie bije, nie pije. Słyszymy "faceci tacy są - egoistyczni, chcą spokoju i seksu". Dbają o dom, samochód. O kobietę też. Przecież chodzą do pracy. Czego ta kobieta jeszcze chce? Czego jeszcze oczekuje? Przecież nie piję, nie biję, pracuję. Czego kobieta chce? Aby ją słuchano. Aby o nią dbano. Aby poświęcić jej chwilę. Docenić, że staje na głowie, że słucha, że dba. Dba o wszystko i o wszystkich. Chce być bohaterem w każdym calu, w każdej dziedzinie. Chce nie zawodzić. Chce coś zbudować. No właśnie, ona chce nie samej obecności, że ma faceta w domu. Chce partnera. Czyli chyba chce za dużo. 

wtorek, 1 listopada 2016

Kiedy odchodzi ten ktoś...

1 listopad nigdy nie należał do moich ulubionych dni. A od siedmiu lat sprawia o wiele więcej bólu, niż kiedykolwiek...

Te dni będę pamiętać do końca mojego życia i o jeden dzień dłużej. Telefon dzwonił jakoś głośniej. Powietrze było jakieś inne, ale takie samo. 
W lipcu byłam w bibliotece, przygotowywałam materiały do pracy licencjackiej. Pomyślałam o Monice. Razem studiowałyśmy. Była dla mnie kimś ważniejszym, niż tylko koleżanką ze studiów. Jednak w ostatni roku nie miałam dla niej zbyt dużo czasu. Rzuciłam się w wir pracy i stowarzyszeń. Miałam do niej jechać na tygodniowe wakacje. Albo chociaż weekendowe. Miałyśmy znowu wyszukiwać ulubionych piosenek, robić składanki, dyskutować o książkach. Wiedziałam, że była na weselu w weekend, więc nie chciałam dzwonić do niej w poniedziałek. Miałam zadzwonić we wtorek, po powrocie z biblioteki. Telefon wyrwał oderwał mnie od książek. Monika zginęła w wypadku samochodowym wraz ze swoim chłopakiem. Swoim wymarzonym chłopakiem. 
Copyright by Female-teka
Jeździłam do jej rodziców, żeby po prostu z nimi być. W sierpniu miałam znowu ich odwiedzić. Mieszkali blisko morza. Dlatego też od nich miałam jechać do mojego najlepszego przyjaciela, Maćka. Wraz z żoną i synkiem pojechali na pierwsze wakacje nad morze. Na miejsce nie dojechali. Zginęli ok. 50 km ode mnie. 
Po roku odszedł nagle mój dziadek. Wiadomo, wiek, zdrowie już gorsze. Jednak jeszcze nie byłam na to gotowa. Nie byłam także gotowa na śmierć kolejnej koleżanki ze studiów - Karoliny. Spotkałyśmy się dwa tygodnie przed jej wypadkiem. Jak zawsze w biegu byłyśmy obie. Poszłyśmy porozmawiać, myjąc jednocześnie kubki. Pamiętam, jak Karolina powiedziała, że po mojej obronie magisterki musimy w końcu na spokojnie wypić kawę. Teraz na spokojnie odwiedzam jej grób. Jej i jej synka. Dlaczego? Ponieważ inny kierowca wypił i wsiadł za kierownicę. On żyje. 
Minęło tyle lat. Niby nie widziałam szansy na podniesienie się z tego wszystkiego. Miało to być niemożliwe. Podniosłam się. Silniejsza. Wiem, że oni są gdzieś blisko. Wszyscy, którzy odeszli - moje babcie i dziadkowie, moi przyjaciele - bliżsi i dalsi. Brakuje mi ich, bardzo. Jednak wiem, że są i zawsze będą. Kiedyś się spotkamy. I ta świadomość sprawia, że ból staje się mniejszy. Będziemy mieć czas, żeby się spotkać. W końcu.