Mistrzostwa Euro mamy w pełni. Ku zaskoczeniu wielu, drużyna biało-czerwonych wyszła z grupy. Kiedy tak było ostatni raz? Śmiałam się, że czekałam na taką okazję całe życie, a mój syn dopiero co się urodził i już może to przeżyć.
W Polsce można zauważyć piłkomanię. Wszyscy mają flagi, nakładki na lusterka w samochodach, piłkarzy kiwających główkami na desce rozdzielczej. Na balkonach powiewają flagi biało-czerwone. Chyba jest ich więcej niż na np. 11 listopada. A co śmieszniejsze, wszyscy znamy się na piłce. Każdy rzuca w dyskusjach pojęciami, których do końca nie rozumie typu pressing, dośrodkowanie, kontra i wiele innych. Przecież nie wypada nie stosować piłkarskiej terminologii w momencie, kiedy polskiej drużynie tak dobrze idzie. Wygłaszamy przemowy na trzeźwo i po alkoholu, rady, co reprezentacja powinna zrobić, aby wygrać. Przecież nie ma nic łatwiejszego, jak zdobyć tytuł Mistrza Europy UEFA.
A jak wyglądało podejście jeszcze 4,8 czy 12 lat temu. "Papudroki nawet nie wyszli z grupy", "Gramy o honor", "Znowu zaśpiewamy POLACY NIC SIĘ NIE STAŁO", "oni są za słabi" (nie "my jesteśmy za słabi" tylko "oni", ale jak drużyna wygrywa to "my" wygrywamy). O flagach nawet nie myśleliśmy, bo po co identyfikować się z własną drużyną, która nie potrafi wygrać.
A zobaczmy, jak pięknie kibice się integrują. Nagle fani KKS Lech potrafią usiąść obok fanów Legii Warszawy i wspólnie kibicować. I to kulturalnie! A na co dzień się nie da,no bo jak? Nie wypada.
Czy szczerze kibicujemy, czy kibicujemy, bo jest to na topie, najważniejsze, aby piwa starczyło w sklepach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz