Ostatnio w "Wysokich Obcasach" znalazłam ciekawy artykuł na temat poronienia. Dla wielu kobiet jest to niewyobrażalny koszmar. Nigdy tego nie przeżyły i nie chcą. W końcu wiele opowieści o ciąży kończą się happy endem.
Niestety poronienia były, są i będą. Kiedyś były czymś bardzo naturalnym i nie należały do tematu tabu. Inaczej była zorganizowana opieka nad przyszłymi mamami, a nawet jej nie było. Porody odbywały się w domach. Z filmów znamy okrzyk: "przynieś miskę z ciepłą wodą i ręcznikami". Dzieci się rodziły, potem żyły albo umierały.
Dziś na siłę medycyna robi wszystko, aby utrzymać ciążę. Może dlatego, że wiele par ma problemy z płodnością. Według informacji z portalu kobieta.onet.pl aż co czwarta polska para stara się o dziecko bez efektu. Dlaczego tak jest? Najpierw skupiamy się na pracy, a potem po 30. roku życia budzimy się i robimy dziecko. Poza tym prowadzimy niezdrowy, stresujący tryb życia. Powodów jest milion. Łącznie z genami. Wróćmy jednak do poronień.
Jak zaszłam w ciążę nie chciałam się do niej przyzwyczajać. Koleżanka z pracy nie utrzymała kilka razy ciąży. Inna koleżanka raz straciła dziecko. W mojej rodzinie temat nie był obcy. Wniosek był jeden - nie przyzwyczajać się do stanu ciąży, bo mogę ją stracić w każdej chwili. Najczęściej do poronień dochodzi w I trymestrze. Kilka dni przed zakończeniem tego okresu dopadł mnie okropny ból brzucha w pracy. Bałam się jechać do szpitala, ponieważ spodziewałam się najgorszego. Pomogła mi koleżanka, która właśnie raz poroniła. Wspomniała słowa lekarza, który ją poinformował o poronieniu: "Niech Pani nie płacze. Coś, co nie miało szans na zdrowie i prawidłowe funkcjonowanie zostało w sposób naturalny odrzucone. Nic złego się nie stało". Wiadomo, dla niej nadal było to ciężkie przeżycie, ale łatwiej pogodziła się ze stratą. W dobie rozwiniętej medycyny staramy się podtrzymywać wiele procesów sztucznie - ciążę, życie. Tylko po co? Dla zaspokojenia własnego egoizmu, który zasłaniamy empatią? W naturze funkcjonuje system zero jedynkowy - prosty, nieskomplikowany, bez miejsca na "nie wiem" czy "może". Kiedy pozwolimy mu działać, wiele rzeczy staje się prostszych i bardziej zrozumiałych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz