Zawsze tworzone są lub sami tworzymy pewne ramy, w które się wciskamy. Nawet jeśli do nas nie pasują. Po co to robimy? Żeby się dopasować. I tutaj ponownie pytam - po co?

Jest jeszcze możliwość, że jak urodzimy dziecko to dopiero je pokochamy. A czy dziecko jest zabawką, którą kupimy i dopiero potem będziemy się zastanawiać, czy nam się podoba. A jak się nie spodoba to ją schowamy na strychu albo po prostu wyrzucimy na śmietnik? Albo róbmy z niechcianymi dziećmi jak z niechcianymi zwierzętami - przywiążmy je na łańcuchu do drzewa. To by bulwersowało opinię społeczną. I racja - ani pies, ani dziecko na to nie zasługuje, aby być przywiązanym do drzewa, utopionym, tylko dlatego, że ktoś dorosły uległ społeczeństwu i zrobił sobie dziecko, bo tak wypada.
Krytykowane są także te matki, które nie mdleją nad swoimi pociechami. Które odczuwają lęk przed wychowaniem swoich dzieci. A co jest w tym złego? Moim zdaniem nic. To jest właśnie poczucie odpowiedzialności, skoro boimy się, czy dobrze wychowamy nasze dzieci.
O zgrozo, być matką, która nie poświęca CAŁEGO swojego czasu dzieciom. Albo powie, że czasem ma ich dosyć, bo np. ma gorszy dzień, a dzieciaki latają i wrzeszczą.
Moim zdaniem problem nie leży w dzieciach, ani w tych matkach tylko w społeczeństwie, a właściwie naszym najbliższym otoczeniu. Czy kobieta dostaje jakieś wsparcie psychologiczne podczas ciąży czy po porodzie? Nie. Słyszy tylko pytania - a jak dziecko się czuje? Albo stwierdzenie - teraz dziecko jest najważniejsze. A dlaczego nie padają pytania po porodzie czy może w czymś pomóc, albo zapewnienia, że teraz młoda mama też powinna wygospodarować czas dla siebie, bo przeszła przez ciężkie wyzwanie jakim jest ciąża i poród. Może nauczmy okazywać, że macierzyństwo nie jest obowiązkiem każdego i nie jest wyrzeczeniem, a po prostu częścią życia, jakie sami odpowiedzialnie wybieramy. A jeśli tego nie umiemy, to chociaż nie krytykujmy niektórych wyborów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz