Na juto mam termin porodu. Objawów jakichkolwiek brak. Schody zaliczone, mieszkanie posprzątane na kolanach, seks zaliczony. I nic. Mały ani drgnął. Nawet choinkę sama wynosiłam z mieszkania i przesuwałam komodę. Nadal nic. Skalpel Chodakowskiej też zaliczone i inne ćwiczenia. Nic. To oczekiwanie tak mnie drażniło, że postanowiłam ze złości coś upiec. Niestety, do moich ukochanych babeczek nie miałam potrzebnych produktów. I tu rozpoczęłam twórczy proces wymyślenia własnych babeczek.
Składniki:
125 ml oleju
125 g mąki
125 g cukru
2 jajka
1 kubeczek jogurtu truskawkowego (może być jakikolwiek inny)
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
płatki owsiane (bo mam ich mnóstwo, a na owsiane śniadanie już nie mogę patrzeć)
Przygotowanie:
Nic prostszego. Ucieramy olej z cukrem. Dodajemy jajka, sodę, jogurt i mąkę. Na koniec możemy dołożyć co tylko chcemy - owoce, konfiturę, budyń, rodzynki, albo płatki owsiane.
Nic prostszego. Ucieramy olej z cukrem. Dodajemy jajka, sodę, jogurt i mąkę. Na koniec możemy dołożyć co tylko chcemy - owoce, konfiturę, budyń, rodzynki, albo płatki owsiane.
Ciasto nakładamy do papilotem. Babeczki pieczemy przez 15-20 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.
Gotowe babeczki możemy udekorować kremem, pisakami, lukrem, cukrem pudrem.
Od ich pieczenia także nie urodziłam, ale przynajmniej wkąsiłam coś smakowitego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz